Monday, 8 December 2014

Wspomnienia z obozu w Budzyniu- czesc II


Lublin: tysiace ludzi siedzacych... czekajacych... czekajacych na co? Môj ojciec i bracia siedzieli razem ze mna. Mialem jeszcze w kieszeni dwie marchewki. Po cichu je zjedIismy - nasza wieczerza Pejsachowa. Ojciec kazal mi trzymac sie Beniamina;  jestescie mlodzi. Ja pójde z Acia. Moze bdziecie mieli jakas szanse. Ja zajme sie malym  Acia. Pamietaj trzymajcie sie razem. Pamietaj.
Selekcja: Ja, ojciec i Beniamin na prawo... nasz
maly braciszek Acia na lewo.. Ojciec spojrzal na mnie Trzymaj sie Beniamina. Ja ide z Acia. I bez slowa ojciec dolaczyl sie do lewej kolumny, niedaleko od mojego brata Aci. Popatrzylem na nich... nigdy wiçcej juz ich nie zobaczylem. Weiscadal, Weiscadash, Shmey Robo...
Jazda pociagiem... Ukraiñcy na wagonach z karabinami maszynowymi. RozgladaIismy siw wokól prawie wszyscy mlodzi chlopcy
niewolnicy, ale lepsze to niz Treblinka. Zmeczeni, glodni absolutnie wyczerpani dotarlismy po krotkiej podrózy do obozu pracy w Budzyniu niedaleko Krasnika w Polsce. Moja edukacja jak przezyc wtasnie sie zaczynala.
Obozem zarzdzal nieslawny sadystyczny komendant Feix i ukraiñscy straznicy, majacy wladze; zwykle pijani , wszedzie pejcze. Administracje obozu prowadzili zydowscy wiezniowie ,byli zolnierze Polskiej Armii. Byli zdyscyplinowani I pilnowali dyscypliny
. Bylismy przydzieleni do grupy I baraków. Moj nowy numer to 3172 a Benjamlna 1909. Udalo nam si dostac do tej samej grupy. W barakach byly prycze ze sloma... trzech wiezniow na pryczy. Sloma byla brudna a do diabla z tym, zasnelsimy.
(..) CDN

No comments:

Post a Comment