Wednesday, 10 December 2014

Budzyn - wspomnienia, czesc III



Sztuka polegala na tym aby pozostac przy zyciu. Przezyc. Albo udalo ci sie dostac do ,,dobrego” komanda albo zostawales ,muzulmaninem” (zyjacy trup). 


Niedaleko obozu miescila sie fabryka samolotów ,,Heinkel”. Wyrózniala sie ona tym, ze nie wyprodukowano tam ani jednego samolotu. To byto schronienie dla wplywowych Niemców przed frontem. Zostali skierowani do tego ,,niebezpiecznego” miejsca na wschodzie Polski. ,,Praca” w fabryce byta zartem. Zwykle nie bylo nic do zrobienia. Stworzono ja aby straznicy mieli w ,,fabryce” jakies zajecie.  Polscy robotnicy mieli jakies zajecie .,. my mielismy jakies zajecie. Mój instynkt samozachowawczy podpowiedzial mi, ze najlepsza praca byla w garazu. Stamtad wyjezdzaly samochody, kto wie co Z tego moze wyniknac.
Garazem kierowal niemiecki inzynier Herr Fisher
... wysoki przystojny mezczyzna ubrany po cywilnemu. Szefem mechaników byt niemiecki wiezieñ, który nazywal sie Leo Adler. Niemieccy Zydzi czuli sie bardziej Niemcami niz Zydarni. Na pewno czuli sie lepszymi niz my, polscy Zydzi ,,Ostjuden”. Po kilku dniach czyszczenia samochodów (w tym czyszczenia samochodowych popielniczek --  kopalnia ztota w warunkach obozowych) ni stad ni z owad zawolal mnie Fisher. Zamknal drzwi popatrzyl mi prosto w oczy i powiedzial ,,Zupetnie nie znasz sie na samochodach? Obserwowalem cie. Jak sie nazywasz”?
,,Neuman Henrik” odpowiedzialem.
,,Niemieckie nazwisko. Co robiles przed wojna?
Chodzilem do szkoly teatratnej
Aktor?
Nie. Studiowalem rezyserie.

No comments:

Post a Comment