Thursday 30 July 2015

wizyta w Krasniku

Z duzym poslizgiem zabieram sie za opisanie mojej krotkiej wizyty w Krasniku, gdzie sie znajdowal oboz pracy Budzyn. Zawiozl mnie tam J. Nigdy w Krasniku nie bylam. Postanowilismy zobaczyc gdzie sie oboz znajdowal oraz tablice upamietniajaca ofiary obozu. Krecilismy sie po Krasniku w poszukiwaniu czesci miasta bedacej niegdys terenem obozu. J. sprawdzil ulice w tej czesci, wiedzielismy, ze sa tam teraz domki jednorodzinne (!!). Pytamy przechodniow- gdzie ulica x? Odpowiedz- Na domkach, prosze prosto, w lewo, w prawo... Pojechalismy. Domki jednorodzinne, ot miasteczko. Nigdzie tablicy, informacji, nic. Elegancko zamiecione pod dywan. Na domkach Feix mordowal i upokarzal. Na domkach moj Ojciec wystawial Show of Shows.... Na domkach.
Nie lepiej sie ma sprawa z tablica upamietniajaca ofiary. Stoi w lesie, zarosnieta, zardzewiala, zapomniana. Nie bardzo jest jak stanac by ja zobaczyc, ciezko ja wypatrzyc z pedzacego samochodu.
Ja jestem za tym by z zywymi naprzod isc. Ale, takie zamiatanie pod dywan jest zle. Trzeba zachowac pamiec, bez zbytniej martyrologii. Rownowaga przede wszystkim...
Krasnik jest strasznie zapyzialym miastem, starowke ma tragiczna, ma piekne zabytki rozpadajace sie w pyl-
http://krasnik.naszemiasto.pl/tag/dworek-modrzewiowy-krasnik.html
i udaje, ze nic sie nigdy tam nie stalo. Nie bylo zadnego obozu. Zadnych ofiar. Ot, zly sen.